17.08.2017

​Kobiety potrzebują, żeby ktoś się o nie upominał

Spotkanie z Martą Dzido

Wśród przybyłych na spotkanie z Martą Dzido w Sopotece zdecydowaną większość stanowiły panie. Na ile to zwykły zbieg okoliczności, a na ile efekt silnie zaakcentowanej feministycznej nuty w twórczości reżyserki i pisarki – trudno powiedzieć. W każdym razie żeńska część publiczności żywo włączyła się w dyskusję, a rozmowa na temat filmu i książki przeobraziła się pod koniec w pasjonującą debatę na temat siły kobiet – dawniej i dziś.

Punktem wyjścia dla rozmowy był film „Solidarność według kobiet” Marty Dzido i Piotra Śliwowskiego. Autorzy poświęcili go kobietom walczącym w obronie praw pracowniczych, więzionym, internowanym, zastraszanym, gotowym do wielkich poświęceń. Kobietom, które wbrew powszechnemu mniemaniu nie służyły jedynie – jak to ujęła prowadząca, Patrycja Wanat – jako podajniki do kanapek czy aparaty do parzenia herbaty. Kobietom, które miały pomysły, strategie i potencjał, by być przywódczyniami, ale które z jakichś przyczyn historia wymazała ze swych kart.

Reżyserka zwróciła uwagę, że na fotografiach archiwalnych nie dość, że bywały one ukrywane za plecami mężczyzn, często były w ogóle niepodpisane …

- Ich identyfikacja wiązała się z pracą detektywistyczną – przyznała.

Dalszy etap „pracy detektywistycznej” również nastręczał trudności. Marta Dzido przywołała historię związaną z próbami odnalezienia jednej z byłych działaczek, Ewy Ossowskiej. Kontakt z nią wydawał się graniczyć z cudem. Wreszcie po wielu fałszywych tropach i nieodebranych telefonach reżyserce udało się skontaktować z Ossowską, która – jak się okazało – od 1996 roku mieszkała w Neapolu. Tam zupełnie odcięła się od polskiej przeszłości. Do tego stopnia, że jej córka na widok fotografii zapytała z zaskoczeniem:

- Mamo, przecież ty tu stoisz obok Lecha Wałęsy… Mamo, dlaczego nic nam nie powiedziałaś, jaką byłaś ważną postacią?

Takich kobiet – dawnych działaczek, które „zapomniały” o swoich przeżyciach – było więcej. Początkowo nieśmiało opowiadające o swoich dawnych dokonaniach, z biegiem czasu z coraz większą dumą zaczęły wypowiadać się na temat kobiecego udziału w Solidarności. Nabieraniu pewności siebie sprzyjały spotkania organizowane w ramach projekcji filmu i konfrontacja z pełną uznania publiką. Zapytana przez reżyserkę o powód swojego milczenia przez tyle lat, Ewa Ossowska odpowiedziała, że milczała, bo przecież nikt się o nią nie upominał.

- Być może to kwestia wrodzonej kobiecej skromności – zauważyła Marta Dzido. – Kobieta nie lubi rozpychać się łokciami, mówiąc: „Patrzcie, oto ja! Patrzcie, co ja zrobiłam!”. Kobieta, w odróżnieniu od mężczyzny, potrzebuje, żeby ktoś się o nią upomniał.

To stwierdzenie wywołało dyskusję na temat współczesnych kobiet: czy się zmieniły? Czy są dojrzalsze, mądrzejsze o doświadczenie swoich matek? Czy potrafią bardziej zawzięcie walczyć o swoje prawa?

Dzido nie była optymistką. Jej zdaniem, pomimo wielu silnych, świadomych kobiet, dokonał się wręcz pewien regres w stosunku do działaczek Solidarności czy pierwszych emancypantek, którym zamierza poświęcić swój nowy film. Reżyserka zwróciła też uwagę na wciąż lekceważące podejście do kobiet – nie tylko w polityce. Odwołała się do własnego zawodu, w którym wciąż musiała udowadniać kolegom po fachu, że w niczym im nie ustępuje.

- Musimy się wspierać! – zawołała na zakończenie jedna z uczestniczek spotkania.

Reszta publiczności ochoczo podchwyciła inicjatywę. Oby nie były to płonne deklaracje.

Aleksandra Chmielewska

fot. Bogna Kociumbas

Powiązane wydarzenia

17/08/2015 15:00

KSIĄŻKA HISTORYCZNA