17.08.2017

​Spotkanie nie z tej ziemi

Relacja ze spotkania z Wojciechem Orlińskim

Pierwszego dnia Festiwalu, w Państwowej Galerii Sztuki, Wojciech Orliński opowiedział Dagny Kurdwanowskiej o swojej nowej książce „Lem. Życie nie z tej ziemi”. 

Pisać – nie pisać?

Spotkanie rozpoczęło się dość przewrotnie. Wojciech Orliński zdradził, że nie był przekonany o tym, czy chce pisać biografię Lema. Ilość materiałów była co prawda duża, pisarz prowadził bogatą korespondencję, ale wyłaniał się z niej obraz życia raczej spokojnego i statecznego. Czy był w tym jednak materiał na biografię, która powie coś nowego o pisarzu? Dość szybko okazało się, że to tylko misternie upleciona zasłona dymna – biografia Lema skrywała wiele mniejszych i większych tajemnic. Dla doświadczonego dziennikarza i fana Lema to była już prawdziwa gratka.

Orliński uzyskał zgodę rodziny i dostęp do prywatnej korespondencji Stanisława Lema. Aby lepiej poznać swojego bohatera i zbadać tropy prowadzące w przeszłość pisarza, Wojciech Orliński wybrał się także do Lwowa, miasta, w którym wychował się autor „Solaris”. Spodziewał się Lwowa jak z książek Ziemowita Szczerka. Ku swojemu zaskoczeniu odkrył Lwów monumentalny, piękny i prawie niezmieniony od czasów, gdy po jego ulicach chodził Stanisław Lem. I gdy miasto i pisarz byli świadkami okrutnych wydarzeń, które odcisnęły w umyśle Lema niezatarte piętno. Wojciech Orliński przyznał, ze podroż do Lwowa śladami Lema bardzo pomogła mu przy pisaniu książki. Zwłaszcza, że rozdział o przeżyciach wojennych pisarza okazał się dla dziennikarza bardzo trudny i momentami wydawało mu się, że ani tego tego rozdziału, ani książki nie uda mu się skończyć.

Sporo miejsca Wojciech Orliński poświęcił tzw. prezentyzmowi, czyli sytuacji, w której wiedząc, co się wydarzy, chcemy wsiąść w wehikuł czasu, powędrować w przeszłość i ostrzec swoich bohaterów – Uciekajcie jak najszybciej! Podróż do Lwowa pozwoliła Orlińskiemu zrozumieć, dlaczego w przededniu II wojny światowej Lemowie nie wyjechali. Zaznaczył, że Lwów to miasto, które dzięki niewzruszonej architekturze może dawać fałszywe poczucie, że nic nie może się w nim wydarzyć złego. Jak mylne było to wrażenie Lemowie mieli się przekonać już wkrótce.

Lem to nie materiał na Pudelka

Pisarz konsekwentnie milczał na temat swoich wojennych przeżyć. Czy ujawnienie tematu, który był dla Lema tematem tabu było dla dziennikarza przyczyną dylematów? Orliński podszedł do niego z właściwą sobie elegancją - odpowiedział, że kierował się myślą, by nie robić nic wbrew woli rodziny pisarza. Mając zgodę żony i syna, czuł, że może o tym trudnym fragmencie napisać. Dbał jednak o to, by nie przekraczać granic intymności i prywatności. Dlatego „Lem. Życie nie z tej ziemi” to nie jest książka o miłości, opisująca czułość małżonków czy ujawniająca szczegóły ich wspólnego życia. Nie narusza także tajemnicy korespondencji – wielu smaczków, m.in. sercowych porad Lema dla przyjaciół przeżywających rozterki dziennikarz w książce nie opisał. Orliński podzielił się zasadą, którą kieruje się w trakcie tworzenia - pisze 10% tego, co wie na dany temat. Nie zmienia to w żaden sposób faktu, że książka o Lemie to orbitowanie po nieznanych i często bardzo zabawnych zakamarkach jego życia.

Papierki za szafą

Wojciech Orliński opowiedział, jak Barbara Lem bardzo chciała odchudzić męża, więc serwowała mu posiłki lekkie, mniej sycące. O słodkościach nie było mowy. Staszek (jak nazywała męża Barbara Lem) kupował więc swoje ulubione batoniki w tajemnicy, w tzw. „Zieleniaku”, warzywniaku przy ul. Długiej, chował do bagażnika swojego auta i kiedy naszła go ochota na zjedzenie łakoci, a nachodziła go dość często, schodził do garażu, by pomajsterkować przy aucie – a przy okazji zjeść małe co nieco.

Rodzina Stanisława odkryła tajemnicę wiele lat po jego śmierci podczas generalnego remontu domu – papierki po batonikach Stanisław Lem wrzucał za szafę, którą dopiero wówczas przestawiono.

Czy Lem był wysoki czy niski?

Spotkanie z Wojciechem Orlińskim było wartką, pełną anegdot i humoru rozmową, ale, tradycyjnie dla spotkań Literackiego Sopotu, głos dostają również czytelnicy. Padło pytanie, skąd Lem czerpał swoją wiedzę, jak to się stało, że czytał materiały naukowe w czasach wzmożonej cenzury.

Rozmawialiśmy również o jego niechęci do zagranicznych wojaży na zachód przy jednoczesnym, chętnym odwiedzaniu Moskwy i Berlina Zachodniego. Wojciech Orliński zdradził również czytelnikom, że Lem, powodowany koniecznością, nauczył się języka angielskiego ze słownika w tydzień i do końca życia wymawiał słowa w sposób fonetyczny. Lem był wysoki czy niski? Bo zawsze myślałam, ze jest niski, a na zdjęciu przy furtce wydaje się być całkiem słusznego wzrostu – zapytała niespodziewanie pisarka, Magdalena Grzebałkowska. Odpowiedź na to pytanie niech zostanie tajemnicą. Nie wolno zdradzać ich wszystkich. Wolno za to, a nawet trzeba sięgnąć po biografię „Lem. Życie nie z tej ziemi”, by przekonać się, jak to jest, że konstruktor zabawek prądotwórczych, łasuch i człowiek, który pisał do Mrożka krytycznie o jego „Tangu”, napisał książki, które do dziś budzą zachwyt wymieszany z niedowierzaniem nawet u najtęższych umysłów epoki.

Natalia Soszyńska

fot. Bogna Kociumbas

Powiązane wydarzenia

17/08/2015 17:00

VARIA