20.08.2017

Co Bereś winien był Gajcemu?

- Miejsce wrażliwych, zdolnych poetów nie jest na wojnie – mówi Stanisław Bereś, poeta, historyk literatury, autor dwóch publikacji poświęconych temu poecie.

W 1992 r. ukazała się jego książka „ Uwięziony w śmierci. O twórczości Tadeusza Gajcego”. Temu poecie poświęcił jeszcze jedną publikację, wydany w 2016 r. opasły tom „Gajcy w pierścieniu śmierci”. Napisanie biografii jednego z najwybitniejszych przedstawicieli pokolenia Kolumbów zaproponowało mu Wydawnictwo Czarne. – Taka książka liczyłaby co najwyżej 100 stron. Powiedziałem zatem Monice Sznajderman: pozwól, że napiszę wszystko, co wiem – wspomina Bereś. Tak powstała ponad siedmiuset stronicowa nie tyle biografia, co monografia, obszerna panorama całego pokolenia czasu wojny.

Skąd ten powrót do Gajcego?

Po pierwsze.

- Czułem, że we wcześniejszej książce mogłem napisać więcej. Nie opuszczało mnie wrażenie, że jestem coś Gajcemu winien. Wreszcie, wydusił ze mnie to, czego oczekiwał – wyjaśnia.

Po drugie.

- Miałem też poczucie, że Gajcemu coś odebrano. To przecież Baczyński jest typowym przedstawicielem pokolenia Kolumbów – mówi Bereś. Choć wielu wybitnych poetów, takich jak Miłosz czy Herbert twierdziło, że poezja Gajcego była bardziej wyrafinowana . A trzeba wziąć jeszcze pod uwagę, że było mu trudniej niż wywodzącemu się z inteligencji Baczyńskiemu. – On pochodził z rodziny robotniczej. W szkole był raczej trójkowym uczniem – wyjaśnia Bereś.

I wreszcie po trzecie.

Liczył na to, że uda mu się zasypać dziurę pomiędzy twórczością Gajcego a jego światopoglądem. – Z tą dziurą niestety pozostałem – przyznaje. - Mam wiele podziwu dla talentu tego poety, ale jednocześnie odczuwam irytację w stosunku do jego wyborów ideowych.

Gajcy prawicowiec

Uczęszczał do szkoły Ojców Marianów. – To była kuźnia skrajnej prawicy – tłumaczy Bereś. Stamtąd trafił na komplety polonistyczne Uniwersytetu Warszawskiego, w których brali udział członkowie Konfederacji Narodu, organizacji konspiracyjnej o charakterze katolicko-narodowym. Młody Gajcy znalazł się pod kuratelą Włodzimierza Pietrzaka i Bolesława Piaseckiego. Pod ich wpływem ukształtowały się jego prawicowe poglądy. – Choć niekoniecznie musiało tak się stać. Przypomnijmy, że tę samą szkołę ukończył także Jaruzelski – mówi Bereś.

Gajcy bohater?

W 1943 r. wraz ze Zdzisławem Stroińskim i Wacławem Bojarskim Gajcy zorganizował akcję sabotażową. Zamierzali złożyć pod pomnikiem Kopernika wieniec kwiatów, przewiązany szarfą z napisem „Mistrzowi Słowiańszczyzny”. – Potrzeba było wielu relacji, by zrekonstruować ten sabotaż – mówi Bereś. Wiadomo na pewno, że gdy dotarli do celu, na miejscu pojawił się granatowy policjant. Gajcy w panice strzelił do niego – nie trafił. Zaczęli uciekać. Bojarski został ranny, zmarł kilka dni po tym wydarzeniu. Gajcy po tym wydarzeniu zmagał się z depresją, powodowaną wyrzutami sumienia.

- Później w czasie Powstania Warszawskiego widać, że Gajcy sam siebie przepracował, bogatszy o doświadczenia i traumę – mówi Bereś. Do walki wyruszył z granatem Filipinką. Znalazł się w jednym z najbardziej makabrycznych miejsc – w powstańczej reducie. Gdy okazało się, że Niemcy zaczęli szykować podkop pod budynkiem, dostał pozwolenie od dowódcy na opuszczenie siedziby. – Wrócił tam jednak razem z przyjacielem, Stroińskim. Reduta została wysadzona w powietrze. – Choć nie wydaje mi się, żeby Gajcy zginął w tym wybuchu. Jego ciało znaleziono przy Arsenale. Musiał ocaleć i tam umrzeć – przypuszcza Bereś.

Zanim zmarł napisał jeszcze gorzki wiersz „Święty kucharz od Hipciego”. – Ukazał w nim czyn patriotyczny jako rzeźnię – wyjaśnia. – Miejsce wrażliwych, zdolnych poetów nie jest na wojnie – podsumowuje Bereś.

Dominika Prais

fot. Bogna Kociumbas

Powiązane wydarzenia